Biznes po chełmsku
Interesownie dziś i subiektywnie . Dwie panie krawcowe, centrum Chełma. Pierwsza, nazwijmy ją „pierwszą”, ma firmę w skromnej piwnicy. Druga, przydomek „druga” ma ładny, wylaszczony lokal w lepszym miejscu. Byłam klientką obu, coś tam czasem skracałam, ulepszałam. I dziś na cito potrzebowałam kawałeczka takiej taśmy sklejającej brzeg materiału. Banalna, taniutka taśma, ale do pasmanterii za mało czasu biec. Podeszłam więc najpierw do pani pierwszej i pytam, czy nie ma. A pani, że nie ma takowej, bo to szit i psuje potem klientkom spódnice w praniu. Poczym wytłumaczyła mi szczegółowo, jak mogę to na szybko podłożyć .
Ale że w swoje talenty nie wierzę, to uparcie szukałam taśmy u pani drugiej, tej w ładnym lokalu. A pani, że oczywiście ma, używa, dwie duże szpule widzę na stoliku. Odcina mi skrawek 10 cm i mówi:
– 50 groszy poproszę,
Zapłaciłam ale mimo wszystko ciut zdziwiłam.
Nie zrujnowało mnie oczywiście to 50 groszy, ucieszyłam się bardzo, że taśmę dorwałam. Ale pomyślałam sobie kolejny raz, jak w naszym mieście dba się o klienta. Podobną sytuację widziałam np. u optyków. W Demosie i Superoptyku zawsze bezpłatnie i z uśmiechem dokręcą okulary, podegną i oddając nawet ślicznie wyczyszczą. A pan w innym optyku – „8 zł proszę”.
Pan Błażej Jubiler po raz kolejny za drobną naprawę bransoletki nie chciał ani grosza. Wczoraj u ulubionej „Doris” do nowego koloru na głowie dostałam błyszczyk Loreala. I szczęśliwa byłam jak dziecko, które dostaje u dentysty naklejkę z uśmiechem. I to nic, że przed chwilą zostawiłam dużego pieniądza, żeby jakoś wyglądać. Ale prezent dostałam 😉
Znam szewca, do którego pięć razy chodziło się po odbiór butów i ciągle przekładał. A znam innego, magicznego, na deptaku. Ten, gdy zostawiłam buty do rozciągnięcia zastrzegł, że jeśli nie będę zadowolona, to nie zapłacę, bo skóra nie zawsze się poddaje. A przecież to nie jego wina i usługę wykonał. I czyściutko tam, profesjonalnie, aż miło być.
Jako córka szewca wiem, co mówię z tym porządkiem 😉
I jeszcze mała knajpka na deptaku, gdzie pan po drugim daniu gratisowo częstuje kawą, herbatą i ciastkiem. Wprawdzie moją ładną koleżankę i może głównie dlatego, ale zawsze. Innym znajomym, w innym pubie czynnym do 24.00, już o 23.15 wystawiali rachunek i zwijali krzesła ze stolików obok. I lekko sugerowali, że koniec balu panno Lalu..
Przykłady mogłabym mnożyć, bo zwracam na nie uwagę. Zadziwia mnie, że można bez empatii i wyobraźni prowadzić biznes. Bez myślenia o tym, co myśli klient, co lubi i na co się połakomi. Ale też co go drażni i w związku z tym, już nigdy z usługi nie skorzysta. Bo nie wierzę, że tych pań, które chodzą za nami po sklepie z wiecznym „w czym mogę pomóc?”, nie wkurza to, gdy same robią zakupy. Zadziwia mnie byle kartka z wypłowiałym niewyraźnym napisem „Ksero i drukowanie”. Bo w życiu bym tak nie chciała nic wydrukować. Albo beznadziejne reklamy firm reklamowych…
Znam za to tapicerów, szewców, krawcową właśnie nr 1, salon kosmetyczny, grafika, twórcę stron, fotografa, cudowną zielarnię, panią Dorotę z niedrogimi ubraniami w chełmskiej dżungli Pekinów i Pelikanów. U wszystkich tych państwa drzwi się nie zamykają i wbić w termin niełatwo. A innym wiecznie interes nie idzie, bo takie to podłe miasto…
Aha. I malutko znam firm chełmskich, które doszkalają się z nowości w swojej branży czy z prowadzenia biznesu. U nas się najwyraźniej biznesmeni z tym rodzą 🙂
Katarzyna Józefacka
Fot. Aleksandra Machowicz-Jaworska