Home Opinie Po męsku Wojownicy biało-czerwonej szachownicy
Wojownicy biało-czerwonej szachownicy

Wojownicy biało-czerwonej szachownicy

0

Chorwacja po wczorajszym zwycięstwie w dogrywce weszła po raz pierwszy w swojej historii do
finału piłkarskich mistrzostw świata. Ambitna, wybiegana i dobrze zorganizowana ekipa znad
Adriatyku pokazała jak wiele nam brakowało, by walczyć w Rosji o jakiekolwiek wyższe cele.
Gra Chorwatów opiera się, o dziwo, na liderze. Jest nim na pewno niezmordowany Luka Modrić. W
sumie w środku polskiej pomocy też była jedna wielka luka. To chyba jedyna wspólna cecha tych
reprezentacji. Modrić – dzielący i rządzący w środku pola to niewątpliwy motor napędowy drużyny
finalistów MŚ. Tak właśnie powinien się prezentować lider, brać grę na siebie, wspomagać drużynę
przez całe 90 czy 120 minut. A przecież miał Luka i trudne momenty. Niestrzelony karny w końcówce
dogrywki z Duńczykami czy chociażby wczorajszy faul na samym początku meczu, po którym Anglicy
objęli prowadzenie z rzutu wolnego. Nie załamywał rąk. Z Danią zrehabilitował się podczas serii
jedenastek, a we wczorajszym półfinale harował jak wół, nie było dla niego straconych piłek. Po
stracie piłki sprintem pognał za Anglikiem i zdołał mu wybić futbolówkę czystym wślizgiem,
zapobiegając groźnej kontrze.

Swoją cegiełkę dołożył również Mario Mandżukić. Został bohaterem, gdyż to jego trafienie wybiło z
głowy finał Anglikom, mimo że jego gra pozostawiała wczoraj sporo do życzenia. To ten właśnie
Mario został odpalony z Bayernu, by zrobić miejsce Robertowi Lewandowskiemu. W sumie na
poziomie klubowym Lewy się wybronił, ale ich reprezentacje są w tym momencie na dwóch różnych
biegunach. Najbardziej waleczna drużyna mistrzostw, zostawiająca serce i płuca na boisku kontra
zbieranina kopaczy, z którą rywale robili, co tylko chcieli i czego w danym momencie potrzebowali.
Dlatego Chorwacja zagra w niedzielnym finale, a polskie gwiazdy już pewnie zapomniały o rosyjskim
czempionacie. A powinny oglądać inne mecze, w których drużyny teoretycznie piłkarsko słabsze
wypadały od naszych orzełków lepiej (Iran, Korea Południowa, Maroko…). Bez woli walki trudno o
zwycięstwo.

Finał zapowiada się jako pasjonujący pojedynek skutecznych Francuzów – Griezmanna i M’Bappe z
harującymi w środku pola – Modriciem, Brozoviciem i Rakiticiem. Więcej atutów wydaje się być po
stronie trójkolorowych, ale zawodnicy spod znaku biało-czerwonej szachownicy nie po to weszli do
finału, by na Puchar Świata patrzeć z daleka. Zrobią wszystko i jeszcze trochę, by po końcowym
gwizdku ten puchar wznieść. I tego im serdecznie życzę.

MK

REDAKCJA Redakcja wirtualnychelm.pl pracuje codziennie, aby dostarczyć Ci ciekawe i przydatne treści. Naszym najlepszym wynagrodzeniem jest Twoje zaangażowanie – udostępniaj proszę nasze teksty na Facebooku i buduj z nami społeczność wirtualnego Chełma!

SKOMENTUJ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *