Home Opinie Po męsku Trnawa lepsza niż Warszawa
Trnawa lepsza niż Warszawa

Trnawa lepsza niż Warszawa

0

Dość szybko zakończyła się tegoroczna przygoda Legii Warszawa z Ligą Mistrzów. Znów nie będziemy mieć swojego przedstawiciela w tych elitarnych rozgrywkach.

Po porażce w spotkaniu przed tygodniem, mało kto liczył, że gra Legii diametralnie się zmieni. 0:2 z poprzedniego wtorku ustawiło przebieg wczorajszego meczu. Nie było to widowisko, do którego będziemy wracać po latach. Ba, wątpię, aby za miesiąc, ktoś pamiętał, co się działo na Słowacji. Chyba, że jedynie o kuriozalnej sytuacji związanej z murawą boiska w Trnawie. Słowacy, tak samo jak my borykają się z wszechobecną falą upałów, więc jakiś pomysłowy Dobromir odpowiadający za stan murawy postanowił pomalować farbą wysuszone fragmenty boiska, dzięki czemu stroje legionistów wraz z upływem czasu meczu stawały się coraz bardziej zielone. Aż przypomniały się złote czasy PRL i anegdotyczne już malowanie trawy przed przyjazdem pierwszego sekretarza. Ale piłkarzom Legii po meczu wcale nie było zbyt wesoło, raczej z ich ust nie dało się usłyszeć przeboju „Zielono mi”.

Oprócz zieleni (chcąc nie chcąc), drugim ulubionym kolorem piłkarzy z Warszawy był czerwony. To takiej barwy kartoniki postanowili sobie zafundować u arbitra dwaj kopacze stołeczni. Legia nie faulowała jakoś przesadnie często, jednak robiła to „skutecznie”, co słusznie wychwytywał rozjemca tego spotkania. Szczególnie celowało w tym dwóch gagatków z Bałkanów – Vesović i Antolić. Czarnogórzec i Chorwat w jednym stali domu, i obaj z wielkim hukiem wylecieli z boiska przed zakończeniem czasu gry. Ich bezmyślność na pewno nie pomogła Legii w awansie do kolejnej rundy. A tak dużo nie brakowało, bo warszawianie jednego gola straty odrobili i do samego końca walczyli o bramkę dającą dogrywkę. Warto dodać, że bałkańskie ananasy już dokonały tej sztuki (podwójnej czerwieni) w zimowym meczu z Jagiellonią. Historia lubi się powtarzać.

Nie udało się ostatecznie mistrzowi Polski pokonać pierwszej w miarę poważnej przeszkody w drodze. Jedynie wygrali dwumecz w poprzedniej rundzie z półamatorskim Cork City, drużyną która po meczu nie mogła się tradycyjnie wymienić koszulkami, gdyż ich po prostu na to nie było stać. Poza tym, po co komu koszulka Legii?

Legia powalczy teraz o Ligę Europy, znaczy w eliminacjach do niej, a tam na warszawian czaić się jak emerytka na promocje w Biedronce już będzie wygrany w rywalizacji Dudelange z Dritą Gnjilane. Nie wiadomo jeszcze czy będą to Luksemburczycy czy piłkarze z Kosowa, wiadomo natomiast, że szykują kolejne pojedynki na śmierć i życie, gdzie o zwycięstwo będziemy musieli drżeć do końcowego gwizdka. Tak właśnie wygląda nasza klubowa piłka i to jest smutne.

REDAKCJA Redakcja wirtualnychelm.pl pracuje codziennie, aby dostarczyć Ci ciekawe i przydatne treści. Naszym najlepszym wynagrodzeniem jest Twoje zaangażowanie – udostępniaj proszę nasze teksty na Facebooku i buduj z nami społeczność wirtualnego Chełma!

SKOMENTUJ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *