Czwartkowo…
Jaki świat jest ciekawy… Jedno popołudnie przy ul. Lubelskiej, a tyle dziwności…
Staruszka gruuubo po 70-tce, niziutka, skulona acz pogodna, kupuje w sklepie jedną torebkę herbaty owocowej za 27 groszy i do tego „setkę czystej proszę”. I ot, całe zakupy. Dwa produkty.
Starszy pan na przystanku. Siedzi i na luzaku przelicza chyba emeryturę, banknot po banknocie. Z dziesięć tych setek miał. Każdy mógł podejść i mu na spokojnie wyjąć je z dłoni. A pan powolutku policzył, schował, wyjął kajet i tam miał wielkimi drukowanymi: LOMBARD – kwota, CZYNSZ – kwota, TELEFON – kwota, itd.. Tak sobie rachunki domowe uskuteczniał pan na przystanku.
Pani z 30 lat, nieładna niestety, ale ładnie ubrana. Szła tak pięknie dumna, wyprostowana, jakby najpowabniejsza w świecie była. Patrzyłam i zazdrościłam.
I ja do tego kompletu. Zdygana przed zastrzykiem, jak 3-latek. A cudowna pani pielęgniarka zastosowała metodę dla płaczących, bojących się dzieci. I opowiadała, też inną, że każe się dziecku, żeby odwrócić uwagę od wkłucia – liczyć oddechy, śpiewać lub udawać jakieś pojazdy. Na jutro jesteśmy umówione, że mam udawać parowóz 😉
Katarzyna Józefacka
Fot. Aleksandra Machowicz-Jaworska
No related posts.